gaming

To nie ta sama półka co Persona, ale ten sam regał – grałem już w Eternights

Czekam z niecierpliwością na zapowiedź Persony 6, ale póki co, jestem skazany na ogrywanie piątki… albo sięgnięcie po coś innego. Z takim podejściem usiadłem do udostępnionego mi dema Eternights od Studia Sai. Można się tutaj bawić nieźle, choć to zabawa mniej wysublimowana niż w Personie.

Z wielką radością usiadłem do dema, ponieważ niewiele znam gier podobnych stylem, klimatem i wykonaniem do Persony 5. Eternights na zwiastunie wydawał się mocno czerpać z tego tytułu, więc czym prędzej siadłem do kompa i odpaliłem. A oto co mnie spotkało.

To nie ta sama półka, co Persona…

Zaznaczę, że ostateczna opinia zależy od tego, jak będzie wyglądał finalny produkt. Gra ma premierę dopiero 21 września, więc zostało jeszcze sporo czasu. A widać było po stanie dema, że wiele elementów jeszcze na recenzentów czeka w ukryciu. Więc czytając moją krótką opinię, miejcie na względzie, że otrzymałem jedynie dostęp przedpremierowy.

Podobnie jak w Personie, tak samo w Eternights jest system kalendarzowy, ale nie miałem okazję sprawdzić jego wpływu na rozgrywkę

Eternights czerpie garściami z gier serii Persona. Mamy nastoletniego protagonistę, system kalendarza (w prezentowanym demie nie miał on jednak większego znaczenia) oraz gameplay dzielony na parę zbliżonych elementów.

Podobnie jak w Personie nie zabraknie symulatora randek, ale o nim niestety też niewiele wiem, bo nie było w demie, jak go przetestować

Część gry poświęcamy na walkę, eksplorację oraz odkrywanie „lochów”, a druga część to już typowy dating sim o azjatyckim rodowodzie. Nie sposób tutaj nie wspomnieć o sposobie prezentowania romansowania. Same dialogi może nie są wulgarne, ale nie mają aspiracji do słownych potyczek między dwójką kochanków. Ot, poziom licealnych zalotów. Ma to swój urok, oczywiście, ale do wysublimowanych dialogów i ukazania relacji z Persony 5, Eternights daleko. Bywa nawet czasami żenująco, a to już sporo znaczy, bo mój żenadometr ma naprawdę wysokie parametry akceptacji.

…ale, z pewnością ten sam regał

Pomijając tę infantylność relacji między bohaterami, to w zasadzie bawiłem się całkiem nieźle. System slasherowej walki (nie turowej, jak w Personie) ma swoją dynamikę i wygląda naprawdę ok. Zwłaszcza co większe ataki, mają całkiem zgrabne animacje. Same dialogi są nieźle nagrane przez aktorów i aktorki, a sama akcja rwie do przodu tak szybko, że nawet nie ma się co czepiać fabularnych dziur.

Ubolewam, że walki nie są turowe, ale wyglądają nieźle. Mają swoją lekkość i wymuszają używanie combosów. A te wyglądają wizualnie nieźle!

Nie łudzę się, że animacje eksploracji, budowa poziomów, level design czy prostota przedstawionego świata będzie poprawiona. Raczej nie będzie. Ale w Personie też wszystko jest przedstawione w sposób bardzo prosty, a mimo to, nie sposób się oderwać.

Czekam na Eternigths

No dobra. Te 90 minut spędzonych z Eternights nie było jakąś wysmakowaną ucztą, ale całkiem niezłą pizzą na mieście. Mam nadzieje, że będę miał okazje zagrać w ten tytuł na PS5, bo na komputerze grać niespecjalnie lubię, choć nie miałem żadnych problemów ze sterowaniem. Mając chwilę czasu we wrześniu z chęcią poznam bohaterów Eternights, może przy dłuższym graniu poznam ich lepiej, gdzieś tam odnajdę ich głębie, a samo randkowanie pozwoli wrócić do wspomnień bycia w liceum. Tak jak dokonała tego Persona. Kto wie?

Grając w demo, na bez mała 80 dni przed premierą trafiałem na miejsca, gdzie „coś” miało się włączyć, jakaś cutscenka powinna się odpalić, a jakiś dialog powinien wytłumaczyć, co się dzieje.

Tego jeszcze nie ma, ale liczę, że na premierę będzie. Mam sporo zaufania do Studia Sai, bo to, co zobaczyłem przez jakieś półtorej godziny gry, to całkiem niezły fundament, pod ciekawy tytuł. Zwłaszcza dla graczy takich jak ja, osamotnionych po przejściu Persony 5 Royal czy 13 Sentinels.

Za możliwość ogrania dema dziękuję Cosmocover!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *