CD-Action bez płyty – ogrom wspomnień i parę słów o branżowym pisaniu
Parę dni temu gruchnęła wiadomość – CD-Action bez płyty, a jedynie ze zdrapką na pobranie gry. Cena czasopisma oczywiście spadnie. Sama informacja mną jakoś nie wstrząsnęła, ponieważ nie kupuję tej gazety w ostatnich latach (chyba, że jakieś rocznicowe numery). Ale był to bodziec do pięknych wspomnień związanych z tym pismem, którego byłem wielkim fanem długie lata!
Ci z Was, którzy śledzą mój fanpejdż pewnie wiedzą, ale napiszę też tutaj. Gdy wyprowadzałem się z rodzinnego domu, nie miałem możliwości zabrania wszystkich rzeczy ze sobą. Więc pokaźną kolekcję moich CD-Actionów zostawiłem. Przed wyjazdem zebrałem ze sobą kilka najcenniejszych numerów, które mam do dzisiaj!
CD-Action bez płyty – nadal będzie tym CDA
Czy CD-Action bez płyty nadal będzie tą samą gazetą? Myślę, że nie ma to znaczenia. Owszem, mam sentyment do niektórych rzeczy jak każdy dojrzały człowiek dostrzegający zmiany na świecie. Ale ta jest akurat na plus. Nie dość, że nie będzie zagracania domu kolejną płytą (ekologia i takie tam). To jeszcze cena spadnie. Doskonale pamiętam, jak magazyn przerzucił się na dodawanie DVD zamiast CD. Też pojawiły się wtedy głosy, że to już nie będzie to samo. A prawda jest taka, że wszystkim to wyszło na dobre.
Czy CD-Action upadnie? Nie chciałbym żeby tak się stało. Ale przecież sami gotujemy sobie taki los. Czytelnictwo wartościowych treści tworzonych przez ekspertów spada (a dziennikarzy CDA za takich uważałem – teraz nie wiem, bo nie kupuję). Ale to wiąże się też z wygodą. Osobiście wolę coś przeczytać na telefonie niż zagracać mieszkanie papierem (znowu ta wstrętna ekologia). Teraz CD-Action to nie pismo dla mnie. Jest zbyt ogólne i wolę PIXELA, ale wiem, że dla wielu ludzi właśnie CD-Action jest najważniejszym medium poświęconemu grom. Jestem pewny jeszcze jednego. Ostatni drukowany numer CD-Action będzie końcem pewnej epoki w polskim gamingu.
CD-Action – najlepszy czas gracza
Parę lat temu na pokazach przedpremierowych XCOM-a i Borderlands 2 czekając na swoją kolei z kilkoma kolegami z branży rozmawialiśmy o „złotej erze grania” każdego gracza. Ukuliśmy ten zwrot ponieważ, jak się okazało każdy z Nas go przechodził. ZEG to czas kiedy gracie we wszystko, co Wam wpadnie w łapy i bawicie się dobrze. Macie masę czasu na granie! To piękny czas. I właśnie ten moment w życiu najbardziej łączy się u mnie z CDA.
Bo CD-Action nie była dla mnie TYLKO czasopismem, w którym czytałem o grach. To było coś znacznie więcej. Po fragmencie tekstu byłem w stanie rozpoznać autora. Według mnie autorzy CD-Action przemycali swoje uczucia i myśli na łamach pisma. Ja to czułem i pamiętam dokładnie, że CDA kupowałem zawsze pierwszego dnia sprzedaży. A to dlatego, że wcześniejszy numer był przeczytany od deski do deski. To z CDA dowiedziałem się wielu rzeczy o produkcji gier i o gamingowej pop-kulturze. Niesamowite uczucie mi towarzyszyło, gdy mogłem zagrać w gry, o których czytałem wcześniej na łamach czasopisma. Nie sposób wyliczyć, ile godzin spędziłem na lekturze tego magazynu. Ponieważ czytałem go do obiadu, w łóżku, w szkole. Przeglądałem i kartkowałem pojedyncze recenzje niczym książki.
Smutne rozczarowanie
Głupio się przyznawać. Ale wśród tych wszystkich numerów, które posiadałem znalazły się takie, w których w sekcji Action-Redaction był opublikowany mój list. Pojawił się tam również numer z moją osobą, która się chwali swoimi ulubionymi grami (pamiętacie? Przez pewien czas był taki motyw na początku numeru – trzy ulubione gry, czy coś takiego). A ostatnio do kolekcji najbardziej wartościowych numerów dorzuciłem egzemplarz z pełnoprawnym artykułem napisanym przez siebie samego, co było moim zdaniem ukoronowaniem dziecięcych marzeń!
I teraz rzecz najsmutniejsza. W trakcie wielu przeprowadzek, remontów i różnych zbiegów okoliczności. Nie mam ani jednego numeru, o których pisałem! Serio! Nie mam pojęcia, gdzie wyparowały ani kiedy. Jest mi strasznie przykro, ponieważ doskonale pamiętam to uczucie, gdy otworzyłem nowy numer i zobaczyłem w Action – Redaction mój list! To było wspaniałe uczucie, a teraz nie wiem gdzie te wszystkie numery się podziały. Nawet ten z moim artykułem. No nic. Czasu nie cofnę, ale mam chociaż satysfakcję, że tak było.
Najlepsze numery
Jak pisałem wcześniej, gdy „wyfruwałem z gniazda” zabrałem ze sobą parę egzemplarzy CDA. Te najbardziej dla mnie wartościowe. Wśród nich są numery 86, 92 oraz 118. To w tych numerach czytałem recenzję Tonego Hawka 4, Fable (i nie będę ukrywał, że to recenzja w CD-Action oraz Review na kanale Hyper skłoniły mnie do zakupu tejże gry – nie żałowałem!) i Splinter Cella. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć, czemu ten ostatni tytuł nie dostał przynajmniej 9-tki.
Jeszcze bardziej nostalgicznie wspominam dwa numery z lat 2002-2003. To właśnie w egzemplarzu 76-tym przeczytałem recenzję upragnionego GTA3. Wiele razy na łamach bloga wspominałem ten tytuł. Jest dla mnie jednym z najważniejszych w życiu i tak samo ważny jest dla mnie również egzemplarz CDA z recenzją, który potwierdził moje przeczucia względem tej gry. Recenzję napisał Shadow Knight. Dzisiaj mi się ona nie podoba, ale wtedy wertowałem ją raz za razem. Tak samo było z numerem z recenzją Vice City (CD-Action #83). Żeby nie było wątpliwości. Uważam Vice City za grę dużo lepszą niż GTA3 – nie ma tutaj wątpliwości. Lecz bardziej podobała mi się właśnie Trójeczka, a jednym z powodów było wspaniałe miasto o czym pisałem tutaj – Dlaczego GTA III jest lepiej zaprojektowane niż Vice City.
Reckę Vice City przygotował Crockett i już w leadzie przewidział, że następna część będzie się toczyła w San Adreas – może nie było to wielkim zaskoczeniem, ale wtedy taki wniosek robił na mnie wrażenie.
Ale zdecydowanie najbardziej mocarnym numerem moim zdaniem był egzemplarz z 2004 roku. CD-Action numer 95. Nie dość, że pojawiła się w nim ogromna zapowiedź DOOMa 3, to jeszcze był wypełniony całą masą recenzji gier, które do dzisiaj uważam za wspaniałe! Wśród nich: Prince of Persia: Piaski Czasu (powinna dostać 10!), KOTOR (nie powiem co powinna dostać!), Silent Storm (wspaniała turówka), Hidden & Dangerous 2, która długi czas była moją ulubioną grą drugowojenną oraz legendarne wyścigi NFS: Underground. We wszystkie te gry później grałem, a ten egzemplarz stał się moim „numerem 1” wśród CD-Actionów! Co ja bym dał, żeby cofnąć się do tamtych czasów.
Gazety o grach
Oczywiście CD-Action nie był jedyną gazetą o grach, którą czytałem. Bardzo miło wspominam dwutygodnik (a później miesięcznik) Click! oraz Świat Gier Komputerowych. Pamiętam, że w przypadku tego drugiego, na setny numer na okładce wylądowała Miss Polski Nastolatek z tortem dla redakcji! Z późniejszych gazet zwróciłem jeszcze uwagę na trzy tytuły.
Gramy! – był chyba jeden numer i otrzymałem go za darmo na premierze czasopisma w pubie LevelUp w Warszawie. Nawet nie pamiętam, jak się tam znalazłem i co tam robiłem. Dużo większe wrażenie zrobiło na mnie wydawnictwo LAG. Ukazały się chyba, tylko dwa numery. A szkoda, bo to było coś zupełnie innego. Lukę poniekąd zastąpił PIXEL, który bardzo mi się podoba i często go kupuję.
Pisanie o grach
Jeszcze na koniec trochę mojej prywaty. Przez te wszystkie lata widzę jak zmieniają się gazety o grach. Jedne powstają, inne upadają. Ale bardziej ciekawi mnie to o czym piszą. Moim zdaniem, zdecydowanie za mało w polskich publikacjach jest tekstów analitycznych i ciekawostkowych. Ile razy przeczytacie zapowiedź czy recenzję gry? Naprawdę potrzebujecie ich do weryfikacji swoich zakupowych preferencji?
Gram teraz w Phantom Doctrine i byłem od półrocza przed premierą pewien, że będę ją chciał. Obejrzałem zapowiedź, obejrzałem jeden gameplay i wyrobiłem sobie zdanie. Nie potrzebowałem do tego wcale recenzji. Za to z chęcią bym przeczytał jakąś polemikę jej dotyczącą albo tekst o wątku historycznym bądź cokolwiek, co nie jest recenzją. Serio.
Jakiś czas temu na Polygamii pojawił się tekst dotyczący nowych Pillarsów – 8 grzechów Pillars of Eternity. Czytało się to o niebo lepiej niż recenzję. Tekst był prawdziwy. Czytając go, czułem że materiał powstał, bo autor naprawdę się chciał czymś podzielić, a nie że został zobligowany do tego bo wydawca podesłał mu egzemplarz i musi nabić kliki pisząc recenzję. To było prawdziwe i chciało się to czytać. Tak ja to widzę. Życzyłbym sobie, wiecej tekstów napisanych z potrzeby dzielania się wiedzą bądź analizą – ale prawdziwych. A takich tekstów w mediach o grach jest coraz mniej.