Jak można wykorzystać SI przy pisaniu – inaczej niż Wam się wydaje
Sztuczna inteligencja może sama napisać dowolną książkę. To już się dzieje! Wielu twórców uważa SI za ogromne zagrożenie dla swojej twórczości. Być może słusznie, ale dzisiaj opowiem Wam, jak można używać algorytmy do wspomagania swojej twórczości.
Nie będę ukrywał, że jestem zbyt mało znanym twórcom, by marketingowo wspierał mnie jakiś dział ludzi z wydawnictwa. Wszystkie materiały, takie jak reklamy, wykonuję sam z pomocą narzędzi SI. Jeden z internautów widząc je, zapytał złośliwie, czy książki też pisze sztuczna inteligencja, a nie ja?
Oczywiście, każdy mój materiał powstaje jedynie za pośrednictwem moich palców walących w mechaniczną klawiaturę. Ale korzystam z różnych narzędzi sztucznej inteligencji, które pomagają mi tworzyć. Oto parę pomysłów, z których może i wy skorzystacie!
Grunt, to TO widzieć
Jak chyba każdego twórcy, moja praca opiera się na dwóch elementach. Sumienności i natchnieniu. Co ciekawe, obie te rzeczy można w jakiś sposób stymulować. Tę pierwszą mogę zawsze wspomagać, chociażby kawą (która dodaje mi sił, gdy już ich brakuje), a to sprawia, że mogę dopisać jeszcze jedną stronę, gdy naprawdę mi się już nie chce.
A co z natchnieniem? Ono jest przecież mocno ulotne i wie o tym, każdy, kto kiedykolwiek siłował się z napisaniem np. pracy magisterskiej bądź licencjatu. Niby wiedza jest, problem do rozwiązania też, a jednak brakuje tego „twórczego polotu”. Natchnienie oczywiście można stymulować alkoholem, ale to gra krótką metę.
Moodboard dla leniwych
Świetnie się tu sprawdza muzyka (zwłaszcza taka bez słów), ale czasami potrzebuję czegoś więcej. I tutaj przychodzi mi z pomocą coś, co z grubsza mógłbym nazwać „moodboardem”, czyli tablicą inspiracji.
Nie tworzę jednak tablic jak wielu innych twórców, lecz proszę SI o wygenerowanie inspirującego zachodu słońca, bądź by mi pokazał daną postać np. w stylu anime. Bywa, że takie 3-minutowe odcięcie od pisania i obejrzeniu efektów pracy sztucznej inteligencji daje kopa na kolejnych parę stron.
Klasyczny moodboard to zbiór elementów, na których twórca może bazować, tworząc coś nowego. To mogą być zdjęcia budynków, fotografie postaci, jakieś pamiątki czy przedmioty o wysokiej wartości osobistej. Ja tworzę takie moodboardy z pomocą generatorów grafiki. Trwa to dosłownie sekundy, a potrafi wspomóc kreatywność pisarską.
Zapanować nad chaosem
Osoby, które zajmują się jedynie pisaniem i tworzą coś cały czas, mają trochę prościej. Tworzą bowiem na bieżąco. Ja niestety, tworzę po pracy. Jak wielokrotnie tłumaczyłem, pierwszą powieść tworzyłem ponad 2 lata po godzinach. Czy łatwo się zgubić w poplątanej fabule siadając do pisania raz na parę dni? Owszem. Czy łatwo zapomnieć, jak powinna wyglądać dana postać czy miejsce akcji, gdy proces tworzenia ciągnie się dwa lata? TAK!
Te elementy na szczęście wyłapuje korektor, sprawdzający daną powieść (wielkie dzięki dla mojego opiekuna z ramienia EmpikGO – Artura!). Ale takie lawirowanie z wyglądem danej postaci, czy ciągła zmiana tego, jak wygląda dane miejsce, nie ułatwia również samego pisania. Wielokrotnie łapałem się na tym, że poświęcałem cenne minuty na powrót do jakiegoś miejsca wcześniej, by sprawdzić, jak coś wyglądało.
Teraz tego nie robię. Proszę SI o wygenerowanie danej postaci wedle moich wyobrażeń. I generuję ją tak długo, aż w końcu jestem w pełni zadowolony. Wówczas wrzucam takie zdjęcie do folderu „Postaci” bądź „Miejsca”. A gdy zaczynam pisać dany fragment i nie jestem pewien, czy aby pamięć mnie nie zawodzi, wyciągam wygenerowaną grafikę i już jestem pewien. Proste!
Stety, bądź niestety. Mój pisarski umysł działa dużo lepiej, gdy mam okazję coś zobaczyć bądź poczuć. Zapachu nie da się zapisać, ale obrazy owszem. A różnej maści generatory bardzo ułatwiają mi utrzymanie natchnienia i po prostu pomagają zapanować nad twórczym chaosem.
Nie tylko obraz
No dobrze, ale najwięcej „pisarskich” kontrowersji dotyczy zastosowania narzędzi, które tworzą tekst. Czy ja z takich korzystam? Owszem! Choć nie służą mi do tworzenia treści. To do czego ich używam?
Gdy tworzy się powieści w jakimś nie do końca znanym sobie środowisku, trzeba najpierw zrobić potężny „research”. Poznać np. daną kulturę, odpowiednie słowa i zwroty, historię czy legendy. Często wiąże się to z koniecznością wertowania Wikipedii, forów czy social mediów w poszukiwania konkretnej informacji, czy opisu.
Gdy przede mną stoi taki dylemat, to w ostatnich miesiącach korzystam po prostu z SI. Pytam. Jeżeli umieszczam historię w kosmosie i „staram się”, by opowiadanie było choć trochę realistyczne to, zamiast szukać w internecie odpowiedzi na pytanie „ile kilometrów dzieli Ziemię od Saturna” zadaję je sztucznej inteligencji. Odpowiedź otrzymuję w parę sekund i nie tracę czasu na zbędne poszukiwania.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale ile wieczorów straciłem, ponieważ natchnienie zniknęło, po kilkuminutowym przeszukiwaniu internetu, by znaleźć jedną informację. Zadawanie pytań SI jest dużo bardziej intuicyjne i nie zabiera tej wolnej przestrzeni w głowie, która potrafi się szybko zapełnić kolejnym zadaniem poszukiwawczym.
Z jakich SI korzystam?
Nie jestem oryginalny. W swojej twórczej pracy używam podstawowych narzędzi SI. W przypadku generowania grafik używam Midjourney w podstawowym abonamencie (ok. 50 zł miesięcznie). Natomiast do zadawania pytań wybieram ChatGPT w wersji darmowej 3.5.
Czy coś jeszcze wykonuję z pomocą SI, a o czymś nie napisałem? Tak, jak wspomniałem, dzięki Midjourney plus Canva przygotowuję materiały promocyjne moich opowiadań na Wattpad, czy reklam na potrzeby Facebooka.
Np. na potrzeby moich opowiadań z serii „Spotkania za Saturnem zawsze kończą się strzelaniną” tworzę ilustracje do każdego rozdziału stylizowane na anime w stylu retro. Wszystko więc zależy od waszych twórczych potrzeb i fantazji.