Kobo Libra Colour
Opinie

Notatnikowy ogarniacz chaosu, czyli Kobo Libra Colour

To nie jest mój pierwszy czytnik w życiu. Ale pierwszy, który przeszedł ze mną tak wiele (a w zasadzie przepłynął). Mimo trudnych warunków dawał radę i całe szczęście, bo dzięki niemu zacząłem kolejny artystyczny projekt. A o czym mowa? O kolorowym czytniku – Kobo Libra Colour!

O tym, że dzisiejsze czytniki mogą służyć już nie tylko do czytelniczych wojaży – wiedziałem już wcześniej. Rok temu w moje ręce trafił Rakuten Kobo Elipsa 2E, który sprawił, że pokochałem notowanie na e-papierze. Teraz miałem okazję pobawić się nowym urządzeniem Kobo. Które nie tylko rozwinęło swoje możliwości, ale również zyskało… kolor!

Czytnik – w podróży to prawdziwe wybawienie

Nie będę ukrywał, że książki od zawsze wolałem na papierze i nie da się ukryć, że nowe urządzenie Kobo mojej opinii nie zmieniło. Nadal wolę poczuć ten melodramatyczny dźwięk szeleszczącego papieru i poczuć zapach drukarskiej farby. Ale bądźmy szczerzy. Nie zawsze i nie wszędzie można zabrać ze sobą stos publikacji.

„W morzu” czytnik sprawdził się wyśmienicie. Mogłem czytać w koi nieprzeszkadzając współzałogantom światłem, a bateria trzymała długo / archiwum prywatne

Bywa też, że przez zwykłe lenistwo nie chce się logistyczne w to bawić. I tutaj takie czytniki jak Kobo Libra Colour mówią „dzień dobry”. W moim przypadku, w czasie testu musiałem wybrać się w około trzytygodniowy rejs, gdzie nie miałem luksusu, by spakować ze sobą mnóstwa publikacji.

Nie ma co czarować, nowy czytnik od Kobo nie wykonuje tutaj niczego niezwykłego. Ale spełnia w pełni swoje zadanie. Mogłem bez trudu na niego pobrać (za pomocą wi-fi i przez kabel) kilkanaście książek i komiksów. A ich odtworzenie to była czysta przyjemność. Urządzenie pewnie leży w dłoni, niezależnie czy się siedzi, czy się stoi, czy (w moim przypadku najczęściej) leży.

Jak widać na zdjęciu, kolor jest. Może to nie ekran OLED, ale w zupełności wystarcza w czasie czytania / materiały własne

To, co mi się spodobało chyba najbardziej w czasie czytania to prędkość przewracania stron oraz to, że urządzenie ma podświetlany ekran! To dla mnie nowość w czytniku. I co fajne, światło umożliwia czytanie. I na szczęście niewiele więcej. Dzięki temu, że czytnik nie wydział zbyt dużo światła, mogłem śmiało czytać czy robić notatki leżąc w koi, równocześnie nie przeszkadzając współzałogantom. A dla pedantów ustawień jest oczywiście opcja rozjaśnienia bądź przyciemnienia.

Ależ to notes!

Nie będę ukrywał, jednak że największe wrażenie w czasie pracy z Kobo zrobiły na mnie wszystkie funkcje notatnikowe. Tutaj to się dopiero działo! To, że można mazać rysikiem po dokumentach, to nie jest żadna nowość. Aczkolwiek, jak pisałem przy okazji zabawy modelem Elipsa 2E, jest to bardzo użyteczna funkcja.

Praca z czytnikiem Kobo Libra Colour zainspirowała mnie do nowego artystycznego wyzwania… / materiały własne

Oczywiście, że nie mogłem sobie darować i zacząłem bawić się notesem. I jak on działa? Możliwość używania koloru, naprawdę robi robotę. Tekst pokreślony na pstrokato wygląda imponująco, tak samo jak możliwość np. szkicowania.

Szkicowanie na Kobo tak mi się spodobało, że zacząłem przypadkiem tworzyć scenariusz mangi opartej na mojej pierwszej książce. Łatwość obsługi rysika i podstawowych funkcji sprawiły, że początek pracy był nader przyjemny!

A gdy już zamieniłem szkic w prawdziwą wersję, to oczywiście nic nie stało na przeszkodzie, by obejrzeć swoje dzieło na czytniku. Była to bardzo przyjemna chwila, bo muszę przyznać, ale czytanie mangi na Kobo Libra Colour to sama przyjemność. Każda strona jest bardzo wyraźna, a gdyby napisy nie były dostatecznie czytelne, nic nie stoi na przeszkodzie, by je jednym ruchem ręki powiększyć stronę.

Nie wspomniałem jeszcze o jednej ciekawej funkcji, którą posiada najnowszy czytnik Kobo. To automatyczna zamiana pisanego tekstu w tekst drukowany! Tutaj mam mały zgryz. Funkcja działa niesamowicie dobrze. Czytnik rozpoznawał polskie znaki, wyłapywał bez problemu interpunkcje, a nawet zamieniał szkicowane kwadraciki na checkboxy, które następnie można było zaznaczyć. Tyle że… nie bardzo znalazłem do tego zastosowanie w swoim przypadku. Ale gdybyście się zastanawiali, czy ta funkcja działa? Działa, jak diabli!

Czytnik, notatnik – sprawdza się doskonale w obu przypadkach

Zadania, które przygotowałem sobie w głowie przed otrzymaniem urządzenia od Kobo, zostały w czasie testów wykonane z nawiązką. Gdybym miał się do czego przyczepić, to ewentualnie do samego etui, które owszem jest bardzo wygodne i sprawia, że urządzenie jest bezpieczne, ale miałem problem z naciśnięciem przycisku ON/OFF. Poza tym? Nie mogę mu niczego zarzucić.

Cóż mogę więcej napisać? Jeżeli szukacie czytnika z funkcją notesu, to Kobo Libra Colour to niezły wybór! Sprawdza się świetnie w obu zadaniach, a poza tym, bateria bardzo przyzwoicie trzyma. A czytanie mang to prawdziwa przyjemność!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *