Architektura we Frostpunk – zimowy steampunk w Nowym Londynie
Miasto we Frostpunk jest pełnoprawnym bohaterem gry. Nie jest anonimowym kraterem w ziemi, tylko Nowym Londynem. Miastem, które musi przeżyć.
Czy można oczekiwać realności w jakimkolwiek aspekcie gry, która ukazuje życie ostatniego miasta na świecie w stylu steampunk? Owszem, można.
Generator sercem miasta
Frostpunk ukazuje historię ostatniego miasta na świecie – Nowego Londynu. Cały ośrodek znajduje się w środku wielkiego krateru, gdzie z racji uwarunkowań terenu jest odrobinę cieplej, a to właśnie mróz jest największym wrogiem mieszkańców.
Fenomenalnym zabiegiem było zaprojektowanie przez twórców serca miasta i osadzenie go na polu koła. W samym centrum umiejscowiony jest generator, który dostarcza ciepło, a wokół niego budowane są pozostałe budynki.
Zdarza się, że miasta, które znamy obecnie mają podobny układ. Mniej więcej pośrodku znajduje się plac główny, przy którym znajdują się najważniejsze budynki. Tutaj jest tak samo, z tą różnicą, że centralnym punktem nie jest plac, a ogromny piec.
Miasto centralne
Typ miasta promienistego nie jest nowy w kulturze, ale nigdy nie zostało ono w historii tak ukazane jak we Frostpunku. Od położonego w centrum generatora rozchodzą się promieniście główne ciągi komunikacje, a po obwodzie mniejsze uliczki ułatwiające poruszanie się.
Łatwiejsze do projektowania są oczywiście parcele działek, które są formą prostokąta bądź kwadratu. W tym wypadku, część budynków po prostu ma lekko zaokrąglone krawędzie ścian.
System prętowy
Najciekawszym pomysłem architektonicznym w Nowym Londynie jest dla mnie „system prętowy” jak nazwali go twórcy. Wspomniane belki stanowią trzon większości budynków w mieście. One tworzą konstrukcję, która z biegiem czasu jest uzupełniana drewnem i innymi pozyskanymi materiałami.
Gdy spojrzeć na to z odległości, to budynki mieszkalne z powodu użycia metalowych belek przypominają budynki stawiane niczym z muru pruskiego bądź w technice szachulcowej.
To są pierwsze skojarzenia. Mi osobiście budynki obleczone rurami, belkami i wystającymi nad dachy instalacjami ciepłej wody, przypominają słynną pracę architekta Renzo Piasno – Centre Georges Pompidou.
W obu przypadkach, instalacje budynku są wystawione na zewnątrz, by w środku zmieściło się jak najwięcej. To zupełnie odwrócony sposób budowy. Podoba mi się ten pomysł, choć nie będę ukrywał, że trochę razi brakiem realizmu, gdyż rury z ciepłą wodą wystawione na zewnątrz szybko by zamarzły.
Zimno
Głównym przeciwnikiem w grze jest zimno. Nie ma jakiś „namacalnych wrogów”. I to jest tak kosmicznie dobre, że aż żal, że mój komputer nie był w stanie unieść tej produkcji do końca*. Grając we Frostpunk miałem skojarzenia z Impact Winter, gdzie sytuacja była bardzo podobna.
Taki przeciwnik jest fajnym narracyjnym wrogiem, bo nie można go ani pokonać, ani uniknąć. To coś, przed czym można jedynie uciekać. Tak jak Książę w pierwszej połowie POP: Warrior Within.
Z tym zimnem wiąże się jeszcze jeden element graficzny, który twórcom świetnie wyszedł. Świetliki. Praktycznie, wszystkie postacie noszą ze sobą lampion, który daje im ciepło i ułatwia ich namierzenie. To świetny pomysł ze względu na widowiskowość graficzną i logikę produkcji. Super!
Steampunk
Na sam koniec pozwolę sobie na mocno subiektywną ocenę. Subiektywną, bo jestem fanem gier steampunkowych od czasów Arcanum (to moja jedna z ulubionych gier – ever!). Ale z tym ukazywaniem steampunku zawsze mam jakiś problem.
Bo bardzo często jest on mocno przerysowany, mocno oderwany od rzeczywistości. W Arcanum był on doskonale wyważony i nie śmieszył, był bardzo stonowany i oparty na swego rodzaju logice.
Frostpunk na szczęście również jest estetycznie wyważony. Poza miastem, o którym już pisałem, największe wrażenie robią na mnie drednoty, które po prostu przypominają lokomotywy, a nie jakiś cuda na kiju.
Estetycznie i logicznie
Frostpunk jest przykładem gry osadzonej w zupełnie fantastycznej scenerii, w świecie mało realnym – a mimo to, autentycznym. Twórcom udało się przygotować świat logiczny i spójny.
Na temat mechaniki tytułu się nie wypowiem, bo nie jestem recenzentem, ale jeżeli jest równie przemyślana jak koncepcja wizualna, to naprawdę warto spróbować i po prostu zobaczyć to samemu. Polecam… gorąco.
*mój laptop uciągnął Frostpunka, ale z czasem gra zwolniła do kilkunastu FPS, więc nie dokończyłem rozgrywki. Na szczęście, 11 października gra debiutuje na konsolach PS4 i XOne. Więc będę miał okazję nadrobić zaległości.