Lara Croft jako lalka Barbie – zabawki mają płeć (Tomb Raider)
Tomb Raider zna każdy. Może ze względu na gry pojawiające się na rynku od 1996 roku. Może ze względu na filmy z Angeliną Jolie (raptem dwa, ale jednak). A może za sprawą przypadkowego przechodnia, dzięki któremu stwierdzenie „będę grał w grę” przeszło do mowy potocznej. 6 kwietnia do kin wchodzi najnowsza część przygód Lary Croft i z tej okazji firma Mattel wypuszcza kolejny model. Oto Lara Croft jako lalka Barbie. Moje pytanie brzmi – dlaczego, tak późno?
Lara Croft jako Barbie
Film, który ma mieć premierę za dwa miesiące bazuje na udanym reboocie Lary z 2013 roku. O architekturze gry pisałem już w tym miejscu. Nie będę ukrywał, że bardzo ciepło wspominam tamtą produkcję. Poprzednie części nie wywarły na mnie dużego wrażenia. Owszem grałem, ale Lara Croft nigdy nie była kimś istotnym w moim prywatnym gameingowym rankingu. Wszystko się zmieniło, dzięki wspomnianej odsłonie oraz jej sequelowi z 2016 roku – Rise of the Tomb Raider. O tej drugiej również pisałem – możecie przeczytać tutaj.
Na sam film może się wybiorę (choć jak pewnie już wiecie – nie jestem kinomanem) z ciekawości. Mnie najbardziej zniechęca chyba odtwórczyni głównej roli – Alicia Vikander. To po prostu nie jest „moja Lara”. Tak samo jak z książkami. Człowiek jakoś inaczej sobie wyobrażał Harrego Pottera czy Zagłobę. Ale wracając do tematu. Wątek aktorki został poruszony nie bez powodu. To właśnie na niej, projektant – Bill Greening – wzorował się podczas prototypowania nowej lalki Barbie. I moim zdaniem, chyba się udało. Lara wygląda jak swoja filmowa wersja i wyposażona jest tak jak przystało.
Oczywiście nie ma ze sobą pistoletów przy bokach, ale za to ma czekan (kto grał, ten wie co nim potrafiła robić) oraz dziennik z mapą. Fantastyczny pomysł! Dziennik z mapą? Wygląda super! Tak swoją drogą. Na dzienniku widnieją inicjały „RC”, które z pewnością oznaczają ojca Lary – lorda Richarda Crofta. Jeżeli taki szczegół udostępniono w zabawce, fabuła filmu pewnie będzie dotyczyć tego dziennika. To taki mój domysł.
Choć Lara Croft jest pierwszą lalką od Barbie, która przedstawia postać z gry to jednak, nie jest to pierwszy romans tej firmy z tą branżą. W 2016 roku przedstawiono lalkę Barbie – game-developerkę. Widać Mattel idzie z duchem czasów. Lalka trafi do sprzedaży już 9 marca (dzień po Dniu Kobiet) w cenie 30 dolarów i można ją zamówić tutaj. Warto też wspomnieć, że oryginalny sklep producenta gry – Square Enix – również oferuje swoją figurkę Lary z ostatniej gry. Ta kosztuje cztery razy więcej, bo aż 120 dolarów. Tutaj link.
Produkty mają płeć
Wiem. Większość powie, że nie. Że dowolną zabawką może się bawić każde dziecko niezależnie od płci. Tere fere kuku. Zabawki, tak samo jak duża część produktów dla dorosłych, mają płeć – przynajmniej pod względem marketingowym. Wszystko się lepiej sprzedaje jak jest jasno określone (chyba, że chodzi o białe koszulki typu unisex;) ) ubrania, kosmetyki, samochody… cokolwiek. Spece od reklamy robią wszystko by jak najlepiej dostosować produkt pod daną płeć bądź grupę docelową.
Nawet, gdy próbuje się przygotować produkt do tej pory przewidziany dla kobiet (i na odwrót), to przerabia się go z głową. By wydał się atrakcyjny również dla tej drugiej strony. Przykłady? A proszę bardzo. Samochody typu SUV. By przekonać panie do tego typu aut, producenci zaczęli wyposażać te auta w większe (i głębsze) klamki w drzwiach by panie nie łamały paznokci. Dodają również dodatkowy stopień by kobiety nie miały problemu z wsiadaniem pomimo np. opiętej spódnicy.
Przykład dla mężczyzn? Krem Nivea. Krem dla kobiet jest pakowany w eleganckie w swojej prostocie opakowanie plastikowe. Wersja dla mężczyzn ma ciemniejszą barwę oraz METALOWY pojemnik. Że niby słabe to? Sądząc rozwój produktów Nivea dla mężczyzn – to działa.
Zabawki mają płeć
Z zabawkami jest identycznie. Wystarczy spojrzeć na ich opakowania. Te przeznaczone dla chłopców mają barwy niebieskie, zielone, czarne. Dla dziewczynek są to barwy jaśniejsze. Róże, pomarańcze oraz różne wariacje kolorów pastelowych. Obrazki w katalogach również nie pozostawiają wątpliwości. Kolorowe zdjęcia z dzieciakami mówią jasno. Tymi bawią się dziewczynki, tymi chłopcy.
Czy to coś złego? Wydaje mi się, że nie. Chłopcy i dziewczęta to dwa zupełnie inne światy. Inne sposoby postrzegania wszystkiego. Nie ma co zmieniać czegoś na siłę, bo taka jest moda na unisex wszystkiego. Z drugiej strony. Nie ma co stygmatyzować dzieciaków, bo w każdej grupie trafia się tzw. chłopczyca, czyli dziewczynka odnajdująca się w towarzystwie chłopców. I na odwrót. Rolą rodziców powinno być wytłumaczenie, że to absolutnie nic złego! To zachowanie minie albo i nie, ale to nie powód by komuś robić z tego powodu uwagi.
Dzieciaki często, dopóki jakaś zatroskana babcia bądź ciocia nie rzuci czegoś w stylu: „czemu grasz w piłkę z chłopakami” albo „czemu chodzisz na pikniki z dziewczynkami” nawet się nad tym zastanawia. Ale gdy tą wątpliwość poruszy ktoś dorosły to się w ich ciekawskich umysłach rodzi pytanie. I będą drążyć temat – bo dzieciaki takie są. I wtedy dziewczynka już sama nie chce grać z chłopakami w piłkę, a chłopiec będzie unikał pikników. Bo będzie im głupio.