Uncategorized

Beta Ghost Recon: Wildlands? – kartka z Boliwii.

PS4 cywilizuje mnie jako gracza XXI wieku. Zakup nowej konsoli oraz wyposażenie się w szybszy niż 10mb internet to były jedne z najlepszych decyzji jakie podjąłem w sferze bycia graczem w ostatnich latach. To właśnie dzięki nim, mogłem zmierzyć się z betą Ghost Recon: Wildlands.

Moje piękne alter-ego zwiedza Boliwię. 

Jako, że to nie będzie tekst o architekturze a raczej moje wnioski o tej produkcji po ograniu kilku godzin w betę, doszedłem do wniosku, że lepiej będzie je wypunktować. Zaleta – wada. Czas start!

Klimat
Boliwia! Ameryka południowa zwana również łacińską nigdy mnie jakoś specjalnie nie interesowała. Niby człowiek coś tam słyszał i widział, a nawet ma kolegę w Meksyku, to jednak ten skrawek świata nie wydaje się być uniwersalnym. Ma swoje kolory, swój ton, swoją muzykę i zachowania, które dla europejczyka i ogólnie kulturę zachodu jest inny. Choć na początku w ogóle nie miałem ochoty w to “wchodzić głębiej” to jednak, w drugiej godzinie gry zacząłem trochę traktować podróż do Boliwii jak wycieczkę. I zacząłem chłonąć te wszystkie kapliczki z kultem matki boskiej, kościółki, niewielkie domki pokryte glinianymi dachówkami i przede wszystkim ścieżki. Wydreptane gdzieś między górami, przez okolicznych mieszkańców. Ileż w nich magii i piękna. Nie widać ich, gdy jedziemy “na pełnej… bombie” dżipem z mini-gunem na dachu prując do konwoju. Ale, gdy idziemy pieszo do kolejnego miasta od strony rzeki. Magia. Człowiek czuje się niczym Martyna Wojciechowska. Ano, właśnie. Do kolejnego miasta…

Momentami, GR:Wildlands wygląda jak ujęcia z kanału National Geographic
Powtarzalność
Już na etapie pierwszych godzin gry, wiele osób w mediach społecznościowych donosiło o tym, że Wildlands kroczy drogą innych sandboxów od Ubi. I potwierdzam ich zdanie przynajmniej połowicznie. Zadań do wykonania jest kilka typów, mechaniką bardzo podobną do takich produkcji jak seria Far Cry. Kilka rozrzuconych zadań z wątku fabularnego oraz całą masę zadań pobocznych, które nie mniej jednak trzeba w jakiejś ilości wykonać. I choć one się między sobą różnią to skłamałbym, żeby urozmaicało to rozgrywkę. Ale nie jest to do końca jakiś straszny minus, a przynajmniej ja go nie odczułem przez te parę godzin gry. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wszystkie te zadania są na tyle nieangażujące i proste, że wykonywałem je jedno po drugim identycznie jak w Mad Maxie. Co sprawia, że mi ta powtarzalność nie przeszkadzała? Nie jestem w stanie wytłumaczyć, ale na chwilę obecną nie jest to aż taki duży problem.


Sceneria
Jest ładnie. Naprawdę mi się podoba. Widoki na dolinę z góry pokrytej gęstą roślinnością robią wrażenie, a zmienność pogody miesza barwy i dodaje blasku oprawie. Dopiero z bliska jest trochę gorzej. Tekstówy nie wszędzie doczytują się od razu, a szczegóły budynków mógłby by być miejscami lepsze. Nie mniej jednak, wygląda to bardzo dobrze. Jestem bardzo ciekaw oprawy na dalszych etapach gry. Ale nawet teraz byłem zachwycony skradaniem się w wysokiej trawie czy spacerami pośród wzgórz. Moim zdaniem wygląda to bardziej realnie niż w Just Cause 3.

Śmigłowiec to nie tylko najlepszy środek lokomocji. Dzięki niemu taktyczne starcia można rozplanować inaczej… tylko, strasznie ciężko się nim steruje. 
Model jazdy
Ten akapit po prostu udowadnia, że nie należę do “większości” graczy. Mi model jazdy pojazdami w ogóle nie podszedł. Grając na PS4 ciężko było mi jechać bez trudu, a przecież mam za sobą takie sandboxy jak GTA, Watch_Dogs, MGS V czy Batman: Arkham Knight. Testowałem motocykle, auta, śmigłowce i samolot. Każdy z nich pozostawiał wiele do życzenia. Motocykl reagował na ruchy gałką zbyt gwałtownie i rwał animacje. Cała jazda motocyklem w ogóle wyglądała sztucznie. Podobnie było z autem. Nie dość, że auto potrafiło się szybko rozpędzić i niemal od razu zatrzymać, to jeszcze nie reagowało płynnie na ruchy. W sterowaniu helikopterem brakowało mi systemu znanego z serii GTA, sterowania statecznikiem. Z kolei lot samolotem choć bezpieczny i raczej przewidywalny wymuszał na mnie dociskanie gałki do końca i manewrowanie pełnym usterzeniem lotek. Przez co, nie mogłem delikatnie skręcić. To oczywiście pewnie kwestia wprawy, ale na razie nie było to wygodne.


Rozwój postaci
Ciekawa sprawa. Gdy dostajemy możliwość gry dzielnym żołnierzem, który z niejednego pieca chleb jadł i w niejednym łóżku spał… to podświadomie czujemy, że nie ma co już u niego rozwijać. No bo, niby co? Ale, tutaj akurat system rozwoju jest całkiem udany i każdy znajdzie gałęzie, które będzie chciał rozwijać. Zwłaszcza, że punkty rozwoju zdobywa się całkiem szybko. Co bardzo ważne, każdy następny punkt w rozwoju jest zauważalny. To ewidentny plus!

Zwiedzanie Boliwii na piechotę może sprawiać przyjemność. Szybko wsiąkłem w ten świat.
Błędy i animacje
Tak naprawdę, błędów nie ma się co aż tak czepiać. Przecież to beta. Ale z drugiej strony, spotkałem się z ich sporą ilością a do premiery raptem miesiąc. Nie wróży to niczego dobrego. Moim ulubionym błędem jest sytuacja, gdy podleciałem uzbrojonym śmigłowcem do konwoju by go ostrzelać a ten się zatrzymał i z jednego auta nagle wysiadło z 30 (!!!) żołnierzy kartelu i zaczęli do mnie pruć! Misji oczywiście nie ukończyłem, ale uśmiałem się zdrowo.


Byle by się to nie powtarzało zbyt często. Gra potrafi też chrupać w przerywnikach filmowych renderowanych na silniku. Nie będę ukrywał, że to nie jest to co chciałbym widzieć grając na konsoli. Na komputerze jeszcze bym to zrozumiał. Gorzej jest z animacjami. Te które są zawarte wypadają całkiem nieźle. Żołnierze się kulą, wspaniale czołgają i tak dalej, ale są takie momenty gdy widać, że niektórych przejść między kolejnymi sekcjami animacji po prostu brakuje. Na przykład, gdy chcemy podejść bokiem to animacja nadal wyświetla ruch do przodu choć postać faktycznie idzie bokiem. Podobnie jest z otwieraniem drzwi w pojazdach. Może to błąd, a może brak ostatecznego szlifu. Nie wiem, ale raziło to w oczy.

Samo strzelanie jest przyjemne. A podchody snajperskie w wysokiej trafie to po prostu miód. Szkoda, że ubranie w pełnym kamuflażu nie jest w żaden sposób premiowane. 
Fabuła i scenariusz
Nie sposób przewidzieć jak będzie to wyglądało w końcowej wersji. Nie zdradzając zbyt wiele, pierwsza godzina to duży minus tej gry. Filmik wprowadzający jest po prostu słaby. Coś tam niby gadają z przejęciem, ale niewiele z tego wynika. Tak naprawdę, człowiek tylko czeka żeby zacząć grać. Później jest nieco lepiej, żołnierze rozmawiają ze sobą (gdy akurat nie są pod ostrzałem), ale po jakimś czasie można zauważyć, że kwestie się powtarzają. Ale bywają i wesołe momenty. Podczas odnajdywania kolejnych medali, jeden z tekstów brzmiał mniej więcej tak: “Co to za medal? Wygląda jak wyciągnięty z płatków śniadaniowych albo jak odznaczenie Sił Powietrznych”. Zdrowo śmiechłem, widać nie tylko w Polsce pilotów rzadko traktuje się poważnie. Jeżeli podobnych smaczków będzie więcej, to będzie to spory plus.


Może bawić, ale to nie materiał na grę roku

Jak pisałem wyżej, ta pierwsza godzina nastroiła mnie bardzo na nie. Zupełnie tak samo było z Falloutem. Ale gdy odbiłem się od wątku fabularnego to odkryłem całkiem fajną produkcję z ciekawym klimatem, który można traktować jak fajną wycieczkę. Takie last minute w tytułach, które najczęściej ogrywam. Boliwia, trochę taktycznego myślenia, trochę miłego strzelania i latania helikopterem (tylko niech usprawnią to latanie!). Ustawiłbym ten tytuł na razie (na razie!) na równi z Mad Maxem. Jeżeli jeszcze scenariusz będzie bardziej znośny to jestem w stanie sobie wyobrazić, że można stracić przy tym tyle kilka miłych godzin. Zwłaszcza, jak znajdziemy kogoś do wspólnej gry w coopie.. Nie słuchajcie tych demonizujących opinii, że to zły tytuł. Jest całkiem w porządku, ale nie jest to kandydat na grę roku. Choć w pierwszej trzydziestce chyba się zamknie:)

Choć początek był ZŁY to muszę przyznać, że gdybym nie miał innych gier do przejścia to z wielką chęcią bym GR:Wildlands zakupił od razu. Beta mnie przekonała. 



2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *